Posted by Bezimienny on maj 11, 2012

Premiera „Diablo III” już za cztery dni!

premiera diablo 3

Większość fanów serii „Diablo” zdążyła już chyba przywyknąć do tego, że na kolejną część czekamy dosłownie latami: dla przypomnienia (i dla tych, którzy nie wiedzą – są w ogóle tacy…?) kilka dat: 1996 – premiera „Diablo”, 2000 – wychodzi „Diablo II” (a rok później dodatek „Lord of Destruction”), no i wreszcie 12 (!!!) lat później ma się pojawić „Diablo III”. I pewnie wszystko byłoby jakoś do przełknięcia, gdyby nie fakt, że tak długo oczekiwana premiera była kilkakrotnie odkładana w czasie.

15 maja 2012 to podobno absolutnie pewny termin, ale – jak niewierny Tomasz – nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. Bo, rzecz jasna, kupić zamierzam, i to nie zważając na cenę – 200 zł to niemało, ale i nie tak znowu wiele. Jasna sprawa, że gdy ktoś chce kupić wersję kolekcjonerską, to zapłaci więcej, ale za 350 zł dostanie kilka gadżetów
wartościowych dla prawdziwego fana.

Czy jednak tak długi czas oczekiwania i niezliczona ilość zmian podczas beta testów przełożą się na grywalność i podobnie wielką popularność gry jak w przypadku obu poprzednich części? Ja sam, na ten przykład, do dziś dnia grywam w „jedynkę” na Battlenecie, a i w „dwójkę” też, ale na serwerach „Pana Zniszczenia” więcej ostatnio botów niż żywych ludzi…

Pod względem samej fabuły żadnego wielkiego przełomu nie ma – po 20 latach spokoju świat Sanktuarium znowu jest w niebezpieczeństwie, a ponieważ poprzedni jego zbawiciele (czyli bohaterowie „Diablo II”) z racji szaleństwa wywołanego kontaktem z siłami Piekieł nie są w stanie wypełnić tego zadania, do walki staje nowe pokolenie. Krótko mówiąc: sztampa. Tyle, że (jak obiecują twórcy) w tej części fabuła będzie czymś więcej niż tylko marną namiastką historii uzasadniającej eksterminację hord przeciwników. To cieszy, szczególnie mocno tych, którzy (jak ja) lubią dobre historie wplecione w pełną bezpardonowej walki rzeczywistość. Wrogów ma
być całe mnóstwo, poziomy oczywiście będą generowane losowo, a możliwości rozwoju i „kustomizacji” naszej postaci wyglądają dość imponująco. Sporo głosów sprzeciwu budzi obecność domu aukcyjnego jako integralnej części rozgrywki – przede wszystkim ze względu na fakt, że handel w tymże domu będzie się odbywał przy użyciu realnej waluty, co najprawdopodobniej spowoduje, że jak grzyby po deszczu pojawią się w grze rozmaici „farmerzy”, których jedynym celem będzie zdobyć drogie i poszukiwane przedmioty i (realnie) wzbogacić się na ich sprzedaży. Ja osobiście nie mam pojęcia, czemu budzi to jakiekolwiek kontrowersje, ponieważ już od pierwszej części gry na znanych wszystkim serwisach aukcyjnych pojawiały się oferty sprzedaży rozmaitych unikalnych i/lub potężnych itemów za twardą walutę. I jakoś nikt nie marudził. Teraz więc, kiedy można będzie handlować bez ryzyka oszustwa, będzie chyba lepiej, prawda?

Do rzeczy, o których trzeba wspomnieć, należy też system PvP (player versus player) i nowy poziom trudności. Ten ostatni został przewidziany dla tych wszystkich, którzy „Koszmar” w „Diablo II” przechodzili bez problemów i ma się nazywać Inferno. Tym razem (podobno) tak łatwo nie będzie i nie będzie też jakiejś jednej klasy, którą grać będzie zdecydowanie łatwiej niż innymi (pamiętacie jaki potężny był Hammerdin, czyli Paladyn „na młotkach”?). Normalnie wolność, równość i braterstwo… Co do PvP, to nareszcie ma to mieć ręce i nogi: walczyć z innymi będzie można tylko i wyłącznie na specjalnie do tego przewidzianych arenach, co (w założeniu) ukróci działania „Player Killerów” i nasze uszy będą nadal bezpiecznie przymocowane do czaszki podczas gry w trybie „single player”.

Najważniejszą jak dla mnie jednak nowością (przynajmniej w serii „Diablo”) ma być oddzielny drop dla każdego gracza. Krótko mówiąc: nawet, jeśli będziemy w kilka osób w tej samej drużynie, to każdy jej członek zobaczy po zabiciu potwora łup wygenerowany specjalnie dla siebie. Rzecz jasna, gracze otrzymają możliwość oddania łupu komuś, ale w tym celu trzeba będzie poklikać myszą. Według mnie to najsensowniejsze rozwiązanie problemu rozmaitych złodziejaszków i botów, które zdążały podnieść przedmiot zanim się nawet zobaczyło, co nam z Baala wydropiło…

Krótko mówiąc (i podsumowując): ja osobiście czekam niecierpliwie na premierę „Diablo 3” i wierzę, że mój Szaman (w oryginale: Witch Doctor – chyba sobie jak zwykle kupię anglojęzyczną wersję językową) spełni moje oczekiwania. Jak dotąd Blizzard mnie nie zawiódł, więc sądzę, że i tym razem odsuwanie premiery było spowodowane realnymi poprawkami w grze, a nie względami czysto biznesowymi…

Post a Comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *