Nie mam bladego pojęcia, jakie jeszcze gry planszowe (i czy w ogóle) wydało nieistniejące już dziś wydawnictwo „Gambit”, ale „Obcy” wystarcza w zupełności, żeby rzeczone wydawnictwo Wasz uniżony zaliczał w poczet swych wydawniczych bogów. W dzisiejszych czasach gra planszowa opracowana na bazie filmu nie robi już szczególnego wrażenia, bo praktycznie każdy znaczący (czytaj: bardziej kasowy) tytuł doczekał się przeniesienia bądź to na planszę (rzadko) lub na ekrany komputerów i konsol (zazwyczaj). Niemniej jednak „Obcy” jest planszówką wielką i nie mam tu na myśli wyłącznie rozmiarów planszy (A1 lub niewiele mniej).
Po pierwsze, bardzo dobrym pomysłem było wybranie drugiej części filmu jako bazy do gry – daje to możliwość prawdziwego konfliktu i próby sił. A co najlepsze, można grać w 7 osób i wtedy zaczynają się dopiero dziać ciekawe rzeczy, bo kiedy jest tylko dwóch graczy, sprawa jest znacznie prostsza, szczególnie dla kogoś grającego ludźmi: jeśli trzeba jakąś postać poświęcić, to się ją poświęca w imię wyższego dobra (znaczy się w imię Boże) czy dla jakiejś wymiernej korzyści. Ale kiedy każdy gracz ma swojego własnego „ludka” na planszy i tylko jego, to jakoś bohaterów gotowych zginąć za towarzyszy zaczyna brakować… A to tylko jeden z aspektów rozgrywki. Sam klimat jest niesamowicie wciągający, zwłaszcza kiedy wchodzi się do zupełnie pustej początkowo bazy. Jeśli grający obcymi potrafi choć trochę kombinować, to w późniejszych fazach gry poczucie zagrożenia dorównuje naprawdę dobrym horrorom. O emocjach nie wspominając…
Troche krótki ten tekst, będzie kiedyś coś więcej o Obcym?
Będzie na pewno, jak tylko znajdę więcej czasu na napisanie obszerniejszej recenzji. Pozdrawiam!